Jesienna pożoga.
Kontrofensywa austro-węgierska 1914 roku na terenach gminy Rudnik nad Sanem

Opracował Ryszard Żurecki

Rok 1914 był szczególny w dziejach Polski i Europy. W chwili gdy to piszę mija prawie 100 lat od tych tragicznych i jednocześnie budzących nadzieję na wolność wydarzeń. Wojnę rozpętaną przez państwa zaborcze, Polacy traktowali jak wojnę o własną sprawę i niepodległość (niezależnie pod jakim byli zaborem). Czytając pamiętniki i wspomnienia z tamtych lat ze zdziwieniem dowiadujemy się, że mieszkańcy Galicji o armii austro-węgierskiej (bądź co bądź zaborczej) mówią „Nasi”, a udział w wojnie po stronie konkretnego zaborcy traktują jako obowiązek mający przynieść pożytek Polsce. Niewątpliwie w wyniku tej tragicznej wojny, gdzie Polak strzelał do Polaka, Polska zgodnie z oczekiwaniami i nadziejami uzyskała niepodległość. Jako wojna wyzwoleńcza, zakończona odzyskaniem niepodległości powinna mieć poświęcone więcej miejsca w pamięci społeczeństwa. Nie chcę tutaj rozwodzić się nad drogami prowadzącymi do niepodległości, chcę jedynie przypomnieć i wskazać, że żołnierze walczący w tej wojnie i oddający życie, w dużej części robili to ze świadomością, iż giną za sprawę narodową. Dobitnym tego potwierdzeniem jest Czyn Legionowy oraz bohaterska postawa żołnierzy narodowości polskiej wcielonych do armii austro-węgierskiej. W szczególności były to 56 Pułk Piechoty (Wadowicki), 57 Pułk Piechoty(Krakowski), 100 Pułk Piechoty (Cieszyński), 40 Pułk Piechoty (Rzeszowski)- jednostki odbywające koncentrację nad Dolnym Sanem, a składające się z Polaków i Rusinów zamieszkujących Wschodnią Galicję O bohaterstwie tych żołnierzy niech zaświadczy też fakt, iż 1012 żołnierzy narodowości polskiej z 12 Dywizji Piechoty poległo w jednym zwycięskim ataku na wzgórze Pustki. Leżą tam na pięknym cmentarzu wybudowanym przez Austro-Węgrów. Gdy na cmentarzu parafialnym w Rudniku nad Sanem na pomniku poległych w październiku 1914 r. przeczytamy epitafium „Wy za Nas, My dla Was”, zastanówmy się i wspominajmy ich z dumą i wdzięcznością. Artykuł ten ma na celu przypomnieć działania wojenne toczące się nad Sanem, w okolicach Rudnika, będące elementem większej operacji Wisła-San, operacji przeprowadzonej przez armię austro-węgierską w ramach tzw. kontrofensywy jesiennej w Galicji w październiku 1914 roku. Chcę przywrócić pamięci mieszkańców wydarzenia które rozegrały się od 14.10 do 4.11. 1914 r. na odcinku Sanu w okolicach Rudnika. Wydarzenia te w opracowaniach dotyczących Wielkiej Wojny sprowadzone są do lakonicznych informacji, mówiących o tym że wojska cesarsko-królewskie doszły do rzeki San i pomimo ciężkich zmagań nie zdołały jej sforsować. Można jeszcze dowidzieć się, że Rosjanie nie tylko zatrzymali kontrofensywę, ale nawet dokonali przełamania frontu pomiędzy Niskiem i Rudnikiem. Takie informacje dające ogląd całości sytuacji na foncie jesienią 1914 r. w Galicji być może są wystarczające, jednak dla historii w wymiarze regionalnym, lokalnym już takimi nie są. II Wojna Światowa nie oszczędziła naszego miasta i jak wszędzie w mniejszym lub większym stopniu, pozostawiła krwawe piętno. Jednak naprawdę ciężkie i krwawe zmagania miały tu miejsce podczas I wojny . W czasie tej bitwy zwanej bitwą nad Dolnym Sanem, Rudnik poniósł bardzo dotkliwe straty w budynkach i całej infrastrukturze miejskiej. 70% zabudowań uległo częściowemu lub całkowitemu zniszczeniu. Spalony został kościół, zburzona plebania, budynek sądu, cała pierzeja północno - wschodnia rynku, budynki mieszkalne od strony Sanu, domy mieszkalne okolicznych wiosek. Praktycznie Rudnik został cofnięty o całe pokolenia. Nieszczęścia związane z tymi wydarzeniami nie sprowadzają się jednak tylko do ruiny materialnej miasta, podczas bombardowań artyleryjskich zginęło bardzo wielu mieszkańców. Ci, którym udało się uratować życie, pozostali bez dachu nad głową i środków do życia, zapanował straszny głód i nędza. Prowokowało to wiele patologicznych zachowań i wywoływało wyzwalanie się najstraszniejszych ludzkich emocji. Wydarzeniem, które dodatkowo pogłębiło tragedię tamtych dni jest fakt odkryty przez Janusza Chmiela, specjalizującego się w odkrywaniu losów rodu Homeshów von Bollheim. Chodzi mianowicie o to, że gdy w okolicach Rudnika toczyły się ciężkie walki, gdy miasto praktycznie ginęło w ogniu rosyjskich bombardowań, na drugim końcu odcinka frontu galicyjskiego, w okolicach Załokcia na Podbużu zginął śmiercią żołnierza ostatni z rodu Hompeschów, czyli Paul Maria Joseph von Hompesch-Bollheim – bratanek Ferdynanda Hompescha. Zginął on w randze oberstleutnanta (podpułkownika), biorąc udział w tej samej operacji w ramach której toczyła się bitwa pod Rudnikiem. Pochowany jest w rodzinnym grobowcu w Jarosławicach. Tak zginęło miasto wraz z rodem, który był w dużej części twórcą i dobroczyńcą miasta. Pomimo takich strat miasto jednak się odrodziło i doczekało czasów dla siebie pomyślnych. Można dziwić się, że tak brzemiennym w skutkach wydarzeniom, poświecono tak mało miejsca w regionalnych opracowaniach historycznych dotyczących tego okresu. Wyjaśnieniem może być fakt, iż większość historyków, publicystów opiera swoją wiedzę o tym czasie na archiwach austro-węgierskich. Tymczasem dla Austriaków kontrofensywa październikowa nie była zbyt chlubną kartą w historii Wielkiej Wojny. Przygotowana pośpiesznie, niedoceniająca siły rosyjskie, wyprzedzona przez Rosjan (którzy znali zamierzenia przeciwników) planowym i skutecznym odwrotem, nie przyniosła spodziewanych rezultatów. Wprawdzie wojska cesarsko-królewskie dotarły do linii Sanu stosunkowo szybko, to jednak stało się to dzięki temu, że Rosjanie nie stawiali oporu. Dopiero gdy przyszło zdobywać umocnione i dobrze przygotowane stanowiska na prawym brzegu Sanu, obsadzone przez wypoczęte, przegrupowane i uzupełnione wojsko, okazało się, że jest to zadanie niewykonalne. Z tego też powodu operacja ta nie znalazła zainteresowania u austro-węgierskich kronikarzy tego okresu, nie było się czym chwalić, a w niedługim czasie, po ofensywie majowej 1915 roku powodów do chluby było w nadmiarze. Operacja Gorlicka przyćmiła inne wydarzenia na froncie. Inaczej było z Rosjanami. Praktycznie od tego momentu dla Rosjan zaczyna się okres samych sukcesów na froncie Galicyjskim. Sprawnie przeprowadzony odwrót na dobrze przygotowane stanowiska, odparcie kontrofensywy austrowęgierskiej dały początek ofensywie, która w historii Wielkiej Wojny nazwana została rosyjskim walcem parowym. Pretekstem do napisania tego artykułu jest zbliżająca się setna rocznica bitwy rudnickiej, rocznicy, która powinna stać się powodem do przypomnienia i upamiętnienia tych brzemiennych w skutki wydarzeń z dziejów Rudnika. Chciałbym w ten sposób rozpocząć dyskusję i działania mające na celu przygotowanie naszego miasta i gminy do obchodów 100 rocznicy bitwy rudnickiej i jednocześnie poinformować, iż powołany został Komitet Do Spraw Upamiętnienia 100 Rocznicy Bitwy Rudnickiej. Komitet ten powołany w ramach Towarzystwa Miłośników Ziemi Rudnickiej ukonstytuował się na walnym zebraniu towarzystwa w dniu 20 kwietnia 2012r. Jestem pewien, że pamięć o tych wydarzeniach, przekazywana z pokolenia na pokolenie przetrwała wśród mieszkańców Rudnika. Bardzo proszę o kontakt wszystkich, którzy takie wspomnienia przechowują i pielęgnują. Wzbogaci to bardzo wiedzę o naszej wspólnej historii. Wszystkie zgromadzone informacje na temat „Bitwy Rudnickiej” zostaną zamieszczone w przygotowywanej do druku książce, a pamiątki, stare fotografie i dokumenty zaprezentowane na okolicznościowej wystawie.

Źródła:
Juliusz Bator „Wojna Galicyjska”
Jan Dąbrowski „Wielka Wojna 1914-1918”